Słysząc pukanie w drzwi, myślałyśmy, że to może opiekunka czegoś chce, ale to co zobaczyłyśmy w drzwiach, na pewno nie było kobietą.
— Wpuścisz nas czy nie? – usłyszałam głos starszego z braci Pevensie.
— Skąd wiedzieliście jaki mamy numer pokoju? – najmłodsza zignorowała pytanie, zadając kolejne.
— Wszystko jest wywieszone na drzwiach frontowych. A teraz, możemy w końcu wejść? – otworzyła drzwi szerzej i pokazała ręką, że ich wpuszcza.
—Ej, stary one mają lepszy pokój od nas! – krzyknął Edmund do stojącego obok, brata, od razu usadawiając się na najbliższym łóżku, jak się okazało, Łucji. — I jeszcze łóżka wygodniejsze! Ja tu zostaję! Dajcie mi tylko sukienkę i perukę.
Zaśmiałam się na te słowa, na co ten się tylko na mnie spojrzał i lekko uśmiechnął.
— No już Ci daję, jaką wolisz, niebieską czy czerwoną? – moja przyjaciółka wyjęła rzeczy z szafy i pokazała mu przed nosem.
— Zdecydowanie niebieska, będzie mi pasować do koloru oczu. – zatrzepotał rzęsami.
Tym razem wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Ale jedno musiałam przyznać. Niebieski to jego kolor.
— Dobra, już nie wygłupiaj się – Zuzanna rzuciła w niego poduszką – po co przyszliście?
— Tak tylko, sprawdzić co u was. – nie dało się nie zauważyć, że od początku jak tu weszli, Piotr patrzy się tylko na jedną osobę w tym pokoju - Julię. – Kochane siostrzyczki, a może byście tak przedstawiły nam swoje koleżanki.
— A no tak, zapomniałabym. To jest Klara – obydwoje podeszli, żeby uścisnąć dłoń blondynce. – Lila, ale to już chyba wiecie.
— No oczywiście, jak moglibyśmy nie znać naszej sąsiadeczki. – powiedział brunet, a mi zrobiło się cieplej. Myślałam, że nie zna mojego imienia. Posłałam im uśmiech.
— A tam, siedzi Julia. – dokończyła przedstawianie nas starsza.
— Piotr, miło mi poznać. – jak oczarowany trzymał rękę dziewczyny, patrząc się jej w oczy
— Mnie również. – odpowiedziała, robiąc to samo.
Przez następny tydzień, wszyscy zaprzyjaźniliśmy się ze sobą, wychodziliśmy nad rzekę, karmiliśmy kaczki. Ale również zaczęła się nauka. Mimo, że to dopiero siedem dni, nauczyciele już zaczęli zadawać nam dużo pracy domowej, lecz nadal spotykaliśmy się we wspólnym gronie. Piotr i Julia, sami, nawet częściej.
Tego dnia odrabiałam pracę domową z polskiego. Do ciszy nocnej zostało jeszcze dwadzieścia minut, więc postanowiłam się chwilę przejść, żeby dotlenić mózg. Nie spodziewałam się, że jak wyjdę, od razu zobaczę coś szokującego, ale też tak nie do końca. Nasza para siedziała na ławce i trzymała się za ręce. Stałam za murkiem, przez chwilę się przyglądając, kiedy nagle... ktoś zasłonił mi usta rękoma. Dobrze to przemyślał, bo wiedział, że zacznę krzyczeć. Kiedy się odwróciłam, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w dół, przez co kucnęłam.
— Edmund! – trzepnęłam go w ramię. – jak mogłeś mnie tak przestraszyć?
— Ciszej, bo Cię usłyszą. – pokazał palcem, żebym się uciszyła.
— Już to zrobili. – za sobą ujrzałam, osoby, które przed chwilą obserwowałam.
— Co tu robicie? Za tym murkiem... kucając. – zapytała zdziwiona Julia.
— No bo my... – zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
— ... szukaliśmy jej kolczyka.
Popatrzyłam na niego, jakby oszalał, ale zgodziłam się z tą wersją wydarzeń.
— Taak – przeciągnęłam. – wiecie, niezdara ze mnie.
— Ale, że tak tutaj? – kolejne pytanie wypłynęło z ust szatynki.
— No tak, po prostu poszliśmy na spacer, Lilce wypadł kolczyk i nagle zobaczyliśmy was. – zaczęłam machać głową, że tak właśnie było.
— Em... No okej, to może my już pójdziemy. – tym razem, rzekł Piotrek.
— Jasne, do zobaczenia jutro! – pomachałam im na pożegnanie, udając radość.
Odwróciłam się do piegowatego chłopaka, który stał za mną. Nieprawdziwy uśmiech zszedł mi z twarzy. Od razu, już drugi raz dzisiaj walnęłam go w część ciała. Tym razem w głowę.
— Ej... Za co to? – dotknął swojej głowy, ukazując, że zabolało. Poczułam pewną satysfakcję, niech ma za swoje, nikt nie będzie mnie straszył. Półuśmiech wpełzł mi na twarz.
— Nie no, za nic. Następnym razem, może poinformuj mnie, że idziesz. – powiedziałam, z już mniej radosną miną. – A teraz przepraszam, ale wracam do pokoju. – już się odwróciłam tyłem do niego, ale jeszcze dodałam. – I tobie, też to radzę.
Tym razem poszłam dalej w stronę akademika, z myślą o szybkim powrocie, gdy za plecami usłyszałam:
— Kobiety.
Kiedy już wróciłam, siostry razem z Klarą już spały. Jedyną osobą na nogach była przyszła dziewczyna Piotra, a może i nawet już są razem? W każdym razie nic o tym nie mówili.
— Idę się przebrać. – powiedziała z uśmieszkiem, co było trochę dziwne.
Kiedy przyszła z powrotem, od razu ułożyła się do snu. Zrobiłam to samo, tylko jeszcze przez chwilę przed zaśnięciem, zajęłam się niedokończonym wypracowaniem z polskiego.
Następnego dnia, pobudka godzina siódma. Jak zwykle szybkie szykowanie się na śniadanie, a następnie lekcje. Kiedy wszystkie już byłyśmy gotowe, umyte i ubrane w mundurki, szybkim krokiem ruszyłyśmy do głównego budynku.
W stołówce było już sporo ludzi w tym dwójka braci. Młodszego z nich nie chciałam w tej chwili widzieć. Jako iż, moje miejsce było pomiędzy nim, a Łucją, musiałam jakoś wytrzymać. Na bruneta nawet nie spojrzałam i zajęłam się przygotowywaniem jedzenia.
Nałożyłam na talerz kromkę chleba, którą posmarowałam masłem. Na wierzch położyłam kawałek sera i już chciałam wziąć gryza, kiedy coś, a raczej ktoś nie pozwolił mi tego zrobić. Chłopak siedzący obok zaczął rzucać we mnie szynką.
— No co? – lekko się wzburzyłam, piorunując go wzrokiem, a on tylko stanął na swoje krzesło. – Co ty robisz? Usiądź, nie wygłupiaj się. – zdziwiona patrzyłam na jego wyczyny.
— Witajcie uczniowie, oraz przepraszam za zakłócanie wam posiłku, ale chciałbym coś powiedzieć. – wszystkie oczy zwrócone były na niego. – Chciałbym przeprosić blondynkę po mojej lewej stronie za swoje wczorajsze zachowanie. Obiecuję, że więcej się tak nie zachowam i mam nadzieję, że znowu zaczniesz ze mną rozmawiać. Dziękuję za uwagę.
W końcu wrócił na swoje miejsce, a cała sala zaczęła bić brawa. Wtedy zwrócił się do mnie:
— To jak, wybaczasz mi ten haniebny czyn, którego na pewno będę żałował do końca swojego życia? – uśmiechnął się w ten wspaniały sposób. Nie trudno było mu nie wybaczyć.
— Takie przedstawienie odstawiłeś, że chyba tak. – odwzajemniłam gest. – A teraz daj mi zjeść. – zaśmialiśmy się oboje.
Reszta dnia minęła już spokojnie.
Wieczorem, odrabiając wspólnie lekcje, moje przyjaciółki, chciały poruszyć temat tego co się stało dzisiaj. Nie byłam raczej skora do rozmowy, ale zmusiły mnie swoimi ciągłymi pytaniami.
— Nie! Nie jestem z nim. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, tyle. – odpowiedziałam na jedno z nich.
— No, nie wydaje mi się. A wy jak myślicie? Na pewno coś między nimi jest. – zwróciła się do nich Klara.
— Ja też tak uważam! – tym razem krzyknęła najmłodsza.
Reszta zawtórowała jej, a ja już miałam dosyć tych przypuszczeń, więc dalej robiłam pracę domową. Nie zajęło mi to za dużo czasu, więc od razu po ukończeniu jej, chciałam pójść do łazienki się umyć. Nie było w niej nikogo, z czego się cieszyłam. Przez dłuższą chwilę czułam odprężenie. Woda delikatnie muskała moją skórę, a ja nie chciałam jeszcze stamtąd wychodzić. Już wykąpana, ubrana w piżamę, z umytymi zębami, ruszyłam do pokoju. Zegar na ścianie wskazywał dopiero w pół do dziesiątej, a mnie już chciało się spać. Po chwili zauważyłam, że z pokoju zniknęła Julka, co nie było wielkim zaskoczeniem. Pewnie znowu się gdzieś szwęda z blondynem. Nie wiele myśląc podeszłam do okna, sprawdzić swoją teorię. Nie pomyliłam się.
Nagle spostrzegłam jeszcze kogoś innego. Edmund stał pod drzewem z piękną szatynką. Już z daleka było widać, że nie był zainteresowany rozmową z nią, co mnie w pewnym sensie usatysfakcjonowało. Po krótkiej chwili odszedł, zostawiając ją samą. Wraz z tym momentem, odeszłam i położyłam się spać.
Poczułam ręce na talii. Spojrzałam w górę, ale zobaczyć mogłam jedynie piękne, niebieskie tęczówki. Wpatrywały się w moje, jakby zaraz miałby być nasz koniec. A może i był? Złapał mnie za policzki i lekko pocałował moje suche wargi. Kiedy nagle... z jego ust wydobyła się czerwono-czarna ciecz. Widziałam tylko miecz, wbity w plecy, który przebijał jego klatkę piersiową. Po chwili napastnik wyjął go z niego. W wyniku jego nie uwagi, ktoś inny odciął mu głowę. Teraz, najbardziej interesował mnie owy chłopak w moich ramionach. Położyłam go na ziemi, zanosząc się szlochem.
Nie!
Obudziłam się zlana potem, z trudem łapiąc oddech. Rzuciłam się na szafkę nocną w poszukiwaniu jedynej rzeczy, na której mi zależało. Wdech, wydech. Na moje szczęście inhalator pomógł. Poczułam, że nie jestem jedyną osobą, która teraz nie śpi. Na łóżku obok siedziała Łucja, przyglądając się mi z troską.
— Wszystko w porządku? – zapytała.
— Tak, wszystko dobrze, po prostu czasem miewam ataki astmatyczne. A czemu ty nie śpisz? – odpowiedziałam, następnie zadając pytanie.
— Usłyszałam twoje krzyki. Miałaś koszmar? – poruszyłam głową na tak. – Nie przejmuj się, każdy je czasem ma, ja również.
— A pamiętasz, co dokładnie mówiłam w tym momencie?
— Nie było tego wiele, po prostu powtarzałaś cały czas słowa nie możesz mnie teraz zostawić. A tak właściwie, to co ci się takiego śniło? – ciekawa odpowiedzią, zadała pytanie.
— Nie ważne, powiem Ci kiedy indziej. Teraz chodźmy spać, bo rano nie wstaniemy. – teraz, na prawdę chciało mi się spać. – Dobranoc.
— Dobranoc. – powiedziała i zgasiła palącą się lampkę, a mnie od razu znowu zmorzył sen.
Tym razem obeszło się bez niezwykle nieprzyjemnych ataków. Jak zwykle wcześnie rano, toczyła się walka całego akademika o łazienkę, jako iż było tylko dziesięć pryszniców na pięćdziesiąt młodych kobiet, wiele z nas musiało chwilę poczekać. Na szczęście, pierwsza ustawiłam się w kolejce i byłam już gotowa na ósmą. Na śniadaniu, nałożyłam na talerz tym razem jajecznicę, a nie jak zwykle kanapkę. Po jedzeniu jeszcze na chwilę wróciłam się po książki do pokoju i wyszłam z budynku. Już po chwili byłam niemiłosiernie zmęczona. Nim się spostrzegłam obok mnie szedł Edmund, który ku mojemu zdziwieniu, od razu przejął ciężar z mych rąk. Uśmiechnęłam się szeroko, dziękując za pomoc.
— Myślę, że powinienem częściej to robić. – na jego słowa, poczułam jak moje policzki przybierają czerwony kolor. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, za plecami usłyszałam nawoływanie mojego imienia.
— Lilka!
______________________________
To już drugi rozdział, moi drodzy! Bardzo wszystkim za gwiazdki i komentarze pod poprzednim rozdziałem dziękuję! Było mi bardzo miło czytając je. Następny rozdział będzie za tydzień, nie tak jak teraz, trzy dni po poprzednim, ponieważ nie mam napisane zbyt dużo kolejnego. jeonubias
Komentarze
Prześlij komentarz