Odwróciłam się, słysząc swoje imię. Parę metrów dalej, stała szatynka o niebieskich oczach, której na początku nie poznałam, ale od razu w oczy rzucił mi się jej naszyjnik, który osobiście jej dałam. Nie wierzę, że nadal go nosi, mimo tego co się stało. Ale najbardziej zaskoczona jestem tym, że od razu podbiegła i rzuciła mi się na szyję. Kiedy się już ode mnie odkleiła, pełna zdziwienia zapytałam:
— Sara, co ty tu robisz? Czemu nie jesteś w Manchesterze?
— Po tym jak się przeprowadziłaś, tata dostał pracę w Londynie. Poza tym, stęskniłam się za tobą. – uśmiechnęła się, ale od razu wiedziałam, że nie było to szczere, zawsze była fantastyczną aktorką. – Twoja mama rozmawiała z moją i tak się dowiedziałam, że będziesz tu chodzić do szkoły, więc rodzice od razu mnie tu zapisali. Nie cieszysz się?
Pomyślałam, że przy najbliższej okazji muszę rozmówić się z rodzicielką. Nie mogę uwierzyć, że nasłała moją byłą przyjaciółkę na mnie. Z drugiej strony nie wiedziała co się wydarzyło przed wyjazdem stamtąd, więc nie mogę jej winić.
— Nie no, jasne, że się cieszę, tylko bardzo mnie zaskoczyłaś. – nie do końca mówiąc prawdę, odpowiedziałam na jej pytanie.
— A może tak przedstawisz mnie swojemu koledze? – tak jak myślałam, już coś knuje.
— Um... no jasne. To jest Edmund. – podała mu rękę, przyglądając mu się uważnie, co mnie trochę zirytowało.
— Sara. – powiedziała, już zabierając dłoń z jego. – Nie spodziewałam się, że znajdziesz sobie chłopaka. I to jakiego.
Zaczęłam się tak śmiać, że na pewno usłyszeli mnie już w Bristolu.
— Ale my nie... – powstrzymując dalszy śmiech, zaczęłam, ale kolejny raz chłopak stojący obok, przerwał mi, przez co prawie co nie zadławiłam się powietrzem.
— ... jesteśmy niczym poważnym, jeszcze.
Popatrzyłam na niego z wielkimi oczami, jakby mieliby go zamknąć w ośrodku psychiatrycznym.
— No, no. Naprawdę , nigdy nie spodziewałabym się tego po Tobie. – sama lekko zdziwiona jego odpowiedzią, co było widać, popatrzyła na mnie. – Ja już muszę uciekać, ale niedługo pewnie wpadnę do Ciebie w odwiedziny, przyjaciółko. Musisz mi wszystko opowiedzieć, a teraz zmykam, gołąbeczki.
Pomachała jeszcze na pożegnanie, ale już z mniejszym entuzjazmem i odeszła w stronę akademika. Już mniej oszołomiona, zerknęłam na Edmunda, który tylko radosny, przyglądał się swoim stopom, które nagle okazały się bardzo ciekawe.
— Czy ty. – pierwsze uderzenie – jesteś. – drugie. – normalny?! – za trzecim razem wybuchłam.
— Gdybym tego nie powiedział to by nadal mnie podrywała i była usatysfakcjonowana tym, że nie masz chłopaka, więc powinnaś mi dziękować. – w pewnym sensie miał rację, ale nie rozumiałam, to oni się znają? Skoro tak to czemu udawała, że tak nie jest?
— Jak to Cię podrywała? To wy się już poznaliście? – zadałam, od razu nasuwające się pytania, po jego wypowiedzi.
— Wczoraj wieczorem, kiedy spacerowałem przed szkołą, podeszła do mnie, jak mówiła z zamiarem ,,zapytania o drogę do akademika dla dziewczyn" – pokazał w powietrzu cudzysłów. Więc to była ta dziewczyna, z którą rozmawiał wczoraj wieczorem. – mimo tego, że pokazałem, jak ma iść, dalej próbowała mnie zagadywać. Nie szczególnie byłem nią zainteresowany, więc zbyłem ją i poszedłem do pokoju.
Skoro już go raz spotkała, to czemu udawała, że widzą się po raz pierwszy? Naprawdę było to dziwne. Może wstydziła się tego, że została odrzucona i próbowała ukryć swoją porażkę?
— Nie wierzę, że tutaj jest. Coś naprawdę jest nie tak. – z deka zmieniając temat.
— Czemu tak uważasz? – spojrzał na mnie zdziwiony. W końcu Sara była tak ,,szczęśliwa" naszym spotkaniem, że można było myśleć, że wszystko między nami jest w jak najlepszym porządku.
— Kiedyś, jeszcze w szóstej klasie, ostro pokłóciłyśmy się o jakiegoś, nawet nie do końca znanego mi chłopaka, który zainteresował się mną. – zaczęłam, idąc już powoli na lekcje. – Była bardzo zazdrosna, że to ja się mu spodobałam, a nie ona. Wyszło na to, że to ja się do niego zalecam, a było wręcz odwrotnie. Cały czas chodził za mną, co było już lekką przesadą z jego strony. Myśląc, że jest to prawdą, któregoś dnia, po prostu rzuciła się na mnie z pięściami i po tym, było po naszej przyjaźni. – westchnęłam. – Może jej pojawienie się tutaj, nie jest przypadkiem i coś na mnie szykuje?
— Myślisz, że będzie chciała się na tobie mścić? Po ponad dwóch latach? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że przez ten cały czas planowałaby zemstę. – z powątpiewaniem w głosie. – Nie byłaby do tego zdolna, prawda?
— Sama już nie wiem co myśleć.
Dalej, bez słowa ruszyliśmy do wejścia, a po przejściu przez nie, coś, a raczej ktoś zwrócił naszą uwagę. Tą osobą był profesor Korneliusz, który udawał się właśnie na korytarz, do którego nie mieliśmy wstępu. Po cichu kroczyliśmy za nim, próbując zostać niezauważonymi. Lecz, po chwili wszedł do nieznanego nam pokoju, po lewej stronie. My w tym czasie, zastanawialiśmy się co może się kryć za drewnianymi, już lekko zardzewiałymi, co można było stwierdzić po ich skrzypieniu, drzwiami. Najdziwniejsze w tym było to, że z pomieszczenia wydzielało się dosyć mocne światło.
Po odejściu z tamtych rejonów w stronę sali lekcyjnej, zaczęliśmy wymieniać się spostrzeżeniami, o tym co właśnie zobaczyliśmy. Skończyliśmy dopiero przed salą biologiczną. Było już trochę późno, więc kiedy weszliśmy do niej, reszta uczniów siedziała na swoich miejscach. W czasie kiedy nauczycielka pisała temat na tablicy, chłopak oddał mi książki i obydwoje usadowiliśmy się na naszych krzesłach.
Ta niecała godzina dłużyła się niemiłosiernie, przy czym już raz ledwo co zasnęłam, lecz Klara, która akurat była obok mnie, nie pozwalała na to, ciągle tykając mnie w ramię.
Po kolejnych czterech lekcjach, w końcu mogliśmy odpocząć w swoich pokojach. Tylko Julia i Klara gdzieś wyszły, nie mówiąc nawet gdzie.
Mimo to, że był to czas wolny, który mieliśmy już do końca dnia, postanowiłam zrobić prace domowe ze wszystkich przedmiotów. Nie były one trudne, aczkolwiek trochę czasochłonne. Po około dwóch godzinach, skończyłam z ulgą.
Nagle ku naszemu zdziwieniu, w drzwiach pojawił się Piotr, który nie był w najlepszym humorze. Od razu rzucił się na łóżko Łucji i po prostu leżał bez słowa. Dopiero po chwili, kiedy starsza siostra zapytała co się stało, przytulony do poduszki odpowiedział:
— Julka mnie rzuciła.
Wszystkie zdziwione oczy zwrócone były na niego, lecz mówić zaczęła najmłodsza.
— Jak to? Co się stało?
Podniósł głowę lekko do góry, chcąc odpowiedzieć na pytanie.
— Spotkaliśmy się przed chwilą i powiedziała, że jednak nic do mnie nie czuje. – nie dowierzałam, wyglądali na naprawdę szczęśliwych razem. – Ale również, że podoba jej się ktoś inny.
Mimo tego, że nie znałyśmy jej, aż tak dobrze, to nie myślałyśmy, że mogłaby tak zagrać na uczuciach blondyna.
Łucja wstała z krzesła i ruszyła w stronę brata, żeby go przytulić i dodać otuchy.
— Jak nie ta to inna. Nawet nie wiesz ile dziewczyn w tej szkole chciałoby się z tobą umówić. – odwzajemnił uścisk. – Więc nie przejmuj się i przestań rozpaczać nad jedną.
Po tych niezwykle pocieszających słowach, wstał i od razu rozjaśniał, co było widać po jego nagle uśmiechniętej twarzy.
— Wiesz, masz rację. Dziękuję i narazie, idę znaleźć Edmunda! – wykrzyknął radośnie i w podskokach wybiegł z pokoju.
Osłupiałe jego nagłą zmianą nastroju, po prostu wzruszyłyśmy ramionami.
Kiedy już wyszedł mogłam im powiedzieć, co dzisiaj odkryliśmy z ich bratem. Postanowiłyśmy wieczorem, kiedy większość osób będzie już w akademikach, zobaczyć co kryje się za tajemniczymi drzwiami.
Po tych paru godzinach czekania, aż pewna część uczniów wróci do pokoi, w końcu było na tyle pusto, że mogłyśmy wyjść.
W środku szkoły, nie było również dużo ludzi, nawet mniej, niż na zewnątrz. Droga na opuszczony korytarz, nie była długa i już po chwili udało nam się tam dostać, lecz... jak się okazało nie samym. Za naszymi plecami usłyszeć można było ciche kichnięcie, co dało pewność, że nie jesteśmy tam jedynymi osobami. Odwróciłam się i widząc osobę, śledzącą nas poczułam zdziwienie.
— Kim jesteś i czemu za nami idziesz? – starsza siostra Pevensie, skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na odpowiedź.
— Sara, miło mi.– uśmiechnęła się, kolejny raz nieszczerze, co w tym momencie było widać. – Dziwne, że Lila wam o mnie nie mówiła, przyjaźnimy się.
Moje prawdziwe przyjaciółki spojrzały na mnie, prawdopodobnie dziwiąc się czemu, kiedykolwiek dziewczyna taka jak ona, mogłaby kolegować się ze mną. Fałszywość można wyczuć na kilometr.
— A no tak, przepraszam. – powiedziałam, lekko wywracając oczami – Łucja i Zuzanna. – pokazałam ręką na jedną, a potem drugą. – Jeszcze raz. Czemu nas śledziłaś? – Postanowiłam ponowić pytanie, na które jeszcze nie zdążyła odpowiedzieć.
— Nie znam tu nikogo, oprócz Ciebie, więc miałam nadzieję, że trochę mnie oprowadzisz. I tak o to jestem. – wzruszyła ramionami. – A tak właściwie to, co wy tu robicie?
— Skoro już tu jesteś, to powiem Ci, że chciałyśmy sprawdzić co kryje się za tymi drzwiami. – wskazałam palcem w ich stronę.
Po krótkim wyjaśnieniu sytuacji sprzed paru godzin, udała się z nami, co akurat nie było mi za bardzo na rękę, ale cóż ja mogę zrobić. I tak postawiłaby na swoim.
Nagle usłyszałyśmy tupanie i rozmawianie za progiem, przez który wcześniej przeszłyśmy. Tak oto przed nami zmaterializowało się dwóch chłopaków.
— Piotrek, Edmund, co wy tu robicie?
——————————————————————
Witajcie!
Od razu chciałabym przeprosić przez opóźnienie, ale naprawdę nie miałam weny w tym tygodniu. Ale oto jestem z następnym rozdziałem! Kolejny pojawi się już mam nadzieję na czas. Za chwilę wbije 100 wyświetleń, wiem to nie dużo, ale bardzo mnie cieszy, że ktokolwiek czyta co piszę. Z góry dziękuję za gwiazdki i komentarze! ~ jeonubias
Witajcie!
Od razu chciałabym przeprosić przez opóźnienie, ale naprawdę nie miałam weny w tym tygodniu. Ale oto jestem z następnym rozdziałem! Kolejny pojawi się już mam nadzieję na czas. Za chwilę wbije 100 wyświetleń, wiem to nie dużo, ale bardzo mnie cieszy, że ktokolwiek czyta co piszę. Z góry dziękuję za gwiazdki i komentarze! ~ jeonubias
Komentarze
Prześlij komentarz